Rozwijane Menu

06 kwietnia 2017

Sezon kajakowy czas zacząć czyli zdobywcy PISY PÓŁNOCNEJ

PIĄTEK

Rozpoczęcie sezonu kajakowego dopadło nas w tym roku wybitnie wcześnie. Dlaczego tak? Wszystko za sprawą wody. Wody, której w rzece PISA PÓŁNOCNA (nie mylić z Pisą będącą dopływem Narwi), im cieplej i im bliżej lata tym mniej. Trzeba celować w okres, zaraz po zimowych roztopach. Udało nam się na tzw. ostatni dzwonek (30.03-02.04).
Z powodu niskiego stanu wody zdecydowaliśmy się popłynąć jedynkami.
Należy jeszcze nadmienić, że nie jest to dla nas taki zwyczajny spływ. Rzeka przepływa przez GALINY czyli miejsce zamieszkania naszych towarzyszy wiosła. Dzięki temu nie musieliśmy od razu zabierać całego dobytku ze sobą gdyż miał on zostać nam dowieziony do miejsca noclegu. Przed wyjściem z domu, podgrzaliśmy leczo, wlaliśmy do wielkiego termosu, a Ulises, na rowerze, zawiózł strawę w miejsce potencjalnej przerwy obiadowej.
 
Rozpoczynamy u źródeł rzeki czyli na rozlewisku przy wsi Polkajmy. Już od początku nie jest łatwo.
Kajki dwuosobowe są stabilniejsze i łatwiej (moim zdaniem) jest pokonywać przeszkody. Kajaki jednoosobowe są bardzo chybotliwe i nie trudno w nich o wywrotkę.

 
Sama rzeka chyba została trochę niedoceniona przez nas. Co prawda , nasi gospodarze, znają ją jak własną kieszeń. Jeszcze przed rozpoczęciem spływu przeszli ją wzdłuż.
Mniej więcej oszacowali dokąd powinniśmy dopłyną w ciągu pierwszego dnia... Z poziomu wody nie było już tak kolorowo. Życie zweryfikowało nasze plany.
 
Momentami czuliśmy się jak w Amazońskiej Dżungli :)
Potem brodziliśmy po kolana w błocie...
 
Wartki nurt, powalone drzewa i bobrze żeremia. Poza Ulisesem każdy był mokry.
 
Kiti wpadła raz, Beata wpadła raz (gubiąc przy tym turystycznego GPS-a... Zaparła się i przez dobre 20 min, chodziła w ciemnościach, godz. 20:30, w zimnej wodzie i szukała - ZNALAZŁA gdzieś na dnie rzeki!), a ja... no ja wpadła 5 (a może 6, kto by to liczył..) razy...

Ten ostatni raz był apogeum złości i bezsilności. Powiedziałam sobie, że już nie popłynę dalej. Ciągnęłam więc kajak wodą, sama idąc brzegiem. Kiti porzuciła kajak znacznie wcześniej, stwierdzając, że odnajdzie go rano...
      Wieczór był trudny. Przez niemal 40 min walczyliśmy żeby wyciągnąć kajak Beaty z rzeki. Nurt wciągnął go pod drzewo i nieco przechylił przez co nabrał wody i stał się niesamowicie ciężki.
Niestety nie udało nam się dopłynąć do planowanego miejsca noclegowego, ba! Nie udało nam się nawet dotrzeć do miejsca potencjalnej przerwy obiadowej. Po nasze ciepłe leczo trzeba było pójść jeszcze ze 2 km... :) Ostatecznie nocowaliśmy w Galinach, niecały kilometr od "domu".

SOBOTA

Poranek przywitał nas ciepłym słońcem. Aż przyjemnie było wstać. Mniej przyjemne okazało się założenie mokrych ciuchów...
Zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy się i popłynęliśmy (tym razem z całym ekwipunkiem, który wieczorem został nam dowieziony). Po drodze udało nam się znaleźć butelkę wina, która wypłynęła Beacie z kajaka w czasie prób wyciągnięcia go wieczorem na brzeg :) Jak to się mówi "w przyrodzie nic nie ginie".
Drugi dzień okazał się być dniem suchym dla bab, a mokrym dla chłopów czyt. tym razem Ulises wpadł do wody :)

 
Pomimo trudności nie poddaliśmy się. Po drodze zrobiliśmy popas w pięknych okolicznościach przyrody i płynęliśmy dalej - ku przygodzie! :) i ku spłynięciu całek PISY PÓŁNOCNEJ.
 
Nocleg znaleźliśmy w totalnej dziczy, na zakolu rzeki. Takiego typu miejsca lubimy najbardziej. Cisza, spokój i Matka Natura :)
 
Jak widać na załączonym obrazku zupełnie normalni nie jesteśmy. Cieszy nas wieczór spędzony na wygwizdowie pełnym komarów, mrówek i innego leśnego życia.. :)

NIEDZIELA

Kolejny łaskawy, pełen słońca dzień. Niestety perspektywa powrotu na Śląsk nie zachęcała do rychłego pakowania się...
 
Nie ma jednak co marudzić... trza płynąć.. Tego dnia dopiero dopłynęliśmy do miejsca gdzie Ulises planował 1 nocleg LOL
Warto nadmienić iż jako pionierzy spływu PISĄ PÓŁNOCNĄ mieliśmy okazję podziwiać zaskoczone miny ludzi mieszkających na obrzeżach :)
Ostatecznie udało nam się dopłynąć do miejscowości RYGARBY, gdzie Pisa Północna wpada do, znanej nam, Łyny.
 
Łyną dopłynęliśmy do Sępopolu.
 
Mamy ogromną satysfakcję - PISA PÓŁNOCNA ZDOBYTA! :)