Rozwijane Menu

30 października 2017

Kambodżańskie świątynie dzień 1 - zwiedzamy Angkor

Dzisiaj musimy kupić bilety do Angkoru dlatego o 9:00 spotykamy się w hotelu z naszym przewodnikiem aby później wraz z nim stanąć w odpowiedniej kolejce po bilety. Czemu odpowiedniej? Ponieważ jest kilka kolejek. W zależności od wybranego typu biletu można kupić 1 dniowe, 3 dniowe (ważne przez tydzień) i 7 dniowe (ważne przez miesiąc). O co chodzi z ważnością biletu - będąc w Siemp Remp przez tydzień kupując bilet 3 dniowy możemy np. co drugi dzień jeździć do świątyń. My ustawiamy się w kolejce po bilet 3 dniowy, uiszczamy opłatę 62$ (podrożały i to jak! na początku roku można je było kupić w cenie 40$), robią nam zdjęcia, które lądują na biletach i po chwili mamy cały bilet.

Kompleks zabytków Angkor zajmuje obszar ponad 400 m2. Niestety w ciągu tych 3 dni możemy zobaczyć tylko te najpiękniejsze świątynie. Zwiedzanie zaczynamy intensywnie ponieważ pierwszy dzień to aż 7 świątyń!
Przed wejściem do każdej ze świątyń sprawdzane są bilety/przepustki. Świątynie, które zwiedzimy w przeciągu tych 3 dni są świątyniami buddyjskimi lub hinduistycznymi (w zależności od przeważającego wpływy danej kultury).
W okresie 802 do 1432 roku w czasie tak zwanego Imperium Angkoru wybudowano ok 30 świątyń,
z których oczywiście najbardziej znaną jest Angkor Wat oraz Ta Prohm (znana z filmu Tomb Raider). Wracając do historii... Skąd tyle obiektów świątynnych? Otóż, każdy władca khmerski musiał w swoim życiu wybudować świątynie i zapewnić swoim ludziom dostęp do wody, która zapewniała jedzenie. To ile, i jak duże świątynie zbudował władca świadczyło o jego "wielkości". Każda świątynia otoczona była murem i wodą (wg wierzeń, świątynia usytuowana pośrodku sztucznego zbiornika wodnego znajdowała się "w centrum świata"). Główna tzw. centralna świątynia miała 3 lub 5 wież. W zależności od świątyni można w nich było zobaczyć posągi słoni, lwów lub węży (słonie oraz lwy służyły ochronie i pokazaniu potęgi)
W każdej ze świątyń znajdują się lingamy, przez które (wg wierzeń) przepływała (spływała po nich) święta woda.
Lingamy są przeróżne. Jedne wyglądają dość "prymitywnie" ponieważ jest to po prostu zrobiona dziura w kamieniu, inne są dość wystawne na cokolikach i z kamieniami pośrodku.
-------------
Nasze zwiedzanie zaczynamy od mało zachęcającej świątyni hinduistycznej poświęconej bogu Śiwie. Świątyni tzw. krematorium - PRE RUP (czyli "obracać ciało").
Skąd ta dziwna nazwa świątyni? Wytłumaczenie jest bardzo proste. Służyła on kremacji zwłok władców, gdzie prochy zmarłego rytualnie obracano w różnych kierunkach.  Nasz przewodnik opisał to tak: najpierw palono jedną stronę ciała, następnie odwracano ciało twarzą do dołu tak by "zmarły wiedział, że nie żyje" (Troszkę odmiennie o tego co widnieje w internecie ale ziarenko prawdy zawsze w tym znajdziemy) ... Podobno są jeszcze miejsca, w których taki obrządek pogrzebowy wciąż  jest praktykowany i służą do tego liście bananowca.
 
----------
Kolejna świątynia to EAT MEBON poświęcona bogu Śiwy ku pamięci rodziców króla Rajendravarmana II, której cechą charakterystyczną na wejściu są posągi słoni.
Słoń w buddyźmie oznacza wodę. Ponadto był środkiem transportu. Słonie były wykorzystywane także w czasie walk i wojen.
Przechadzając się po świątyni, można było dostrzec dziwne otwory w kamieniach "posadzki" jak i murów świątynnych. Dziury te służyły do transportu bloków skalnych, w które wkładano tyczki bambusowe. Sam transport odbywał się przy użyciu słoni. Dziury znajdujące się w kamieniach wież świątynnych  miały dodawać im stabilizacji.

---------
Świątynia TA SOM, to świątynia buddyjska wybudowana prze Jayavarmana VII (ku pamięci jego ojca), który był ostatnim z tzw. "królów-budowniczych". Wejścia strzeże posąg z twarzami skierowanymi w 4 strony świata.
 
Świątynia ta wygląda inaczej niż poprzednie. Na ścianach jest wiele płaskorzeźb i "wszechobecne" tańczące Apsary. Nazwa "ap-sara" w dosłownym tłumaczeniu oznacza "która wyszła z wody". Mogły być one istotami zarówno niebiańskimi jak i ziemskimi. Jako uosobienie kobiecej urody i wdzięku, APSARA to motyw często występujący w sztuce Indii, a wraz z rozwojem buddyzmu, również krajów południowo-wschodniej Azji i Dalekiego Wschodu. Apsary są towarzyszkami Gandharwów, dworzan boga Indry, tańcząc do granej przez nich muzyki. Poza w/w na ścianach można było również dostrzec płaskorzeźby przedstawiające kobiety z kijami symbolizujące ochronę.
Ni z gruchy ni z pietruchy...jak walnęło deszczem, to nie pozostała na nas sucha nitka :)

--------------
Wierzcie lub nie, ale nim dojechaliśmy do kolejnej świątyni (jakieś 10 min) udało nam się wyschnąć :)... no, może nie tak, że całkiem, ale... :)
NEAK PEAN to świątynia, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie bowiem położona jest na środku sztucznego zbiornika wodnego. By się do niej dostać przemierza się długi na ok. 300/400 m drewniany pomost.
Świątynia sama w sobie jest zamknięta ze względu na zły stan "techniczny". Można podziwiać ją z zewnątrz. Kiedyś mówiono na tę świątynię "szpital". Wierzono iż kąpiel w jednym ze świątynnych basenów uśmierza ból i cierpienie.
4 świątynne baseny położone przy boku głównej świątyni symbolizowały 4 żywioły - wodę, ogień, ziemię, wiatr, a strzegły ich dopływów lew, słoń, byk i koń.
-----------
Świątynia PREAH KHAN czyli świątynia buddyjskich królów w wolnym tłumaczeniu jej nazwa oznacza "święty miecz". Pośrodku znajduje się wysoka i wyglądająca nieco jako pocisk lub rakieta wieża.
Przejścia prowadzące do wewnątrz zmniejszają się po to by coraz bardziej pochylać się wchodząc do środka, a tym samym aby oddawać cześć bogom.
Na terenie świątyni można dostrzec wolno stojące budynki będące tzw. bibliotekami. Nie należy jednak wyobrażać sobie ani porównywać ich do współczesnych bibliotek. Nie służyły one do przechowywania dokumentów czy książek. Budynki te były jedynie symbolem wiedzy i mądrości.
 
Kolejnym ciekawym elementem świątyni była STUPA. Stupa to z grubsza najprostsza budowla sakralna pełniąca funkcję relikwiarza.
 
W tym przypadku stupa była wzniesiona dla zmarłych. Podobno w fundamencie zakopano diamenty, dzięki którym zmarli, którzy odrodzą się na nową będą bogaci... Analogicznie zakopywano także lekarstwa dzięki, którym zmarli mieli powrócić jako lekarze lub kosmetyki, które miały dać im urodę.


----------------
W końcu doczekałyśmy, a raczej dotarłyśmy do przerwy obiadowej. Jako, że "knajpka", do której zabrał nas przewodnik znajdowała się na końcu świata gdzie nie docierał prąd, ceny posiłków hm.. no może nie zabijały, ale były znacznie wyższe niż dotychczas. Może za bardzo przyzwyczaiłyśmy się do tego, że wszystko kosztuje między 1, a 3 $...
Jedzenie było na prawdę smaczne. Beata odważyła się zjeść tradycyjną khmerską potrawę podawaną w kokosie (Amok Fish), która była bardzo dobra. Ceny obiadów tu i w późniejszych dniach kształtowały się między 5-8 $

-----------------
Przed nami jedna z najpiękniejszych świątyń. Podobno ktoś kto był w Kambodży i nie odwiedził tej świątyni to tak jakby być w Rzymie i nie zobaczyć Koloseum.
 
Świątynia BANTEAY SREI  potocznie nazywana Lady Temple. Świątynia zbudowana nie jakby można było wnioskować z potocznej nazwy dla kobiety, a dla boga Śiwy (Sziwy, Shivy).
 
Lady Temple to świątynia, z której obecnie czerpie się największą wiedzę bowiem na "ścianach" zachowały się teksty. Co ciekawe język ten nie zmienił się od tysięcy lat. Po dziś dzień jest ten sam, co widniejący na ścianach świątyni.
Trzeba przyznać, że świątynia zrobiła na nas piorunujące wrażenie.

Po każdorazowym powrocie do samochodu kierowca rozdaje nam zimne ręczniczki nasączone jakimś miętowym olejkiem. Cudne!
----

Przed nami ostatni świątynia - BANTEAY SAMRE co w języku khmerskim oznacza "fortecę Samrę".
W latach 70-tych Khmerzy przekształcili ją w "kompleks karny".
Świątynia na wyciszenie :) Panuje w niej cisza i spokój. Nie ma pałętających się dzieci, chińskich i japońskich wycieczek... Tylko my i grupka 5 anglików mających warsztaty malarskie.
Na terenie tej dość dużej świątyni również można dostrzec biblioteki, które jak już wiemy są symbolem wiedzy i mądrości.
Wszystkich pomału dopada zmęczenie... Byle pretekst, do posadzenia tyłka na jakże wygodnych kamiennych schodach, jest dobry!
Udało nam się zaprosić do zdjęcia naszego przewodnika Sama :)
 
Na sam koniec przyszło nam oglądać dziecięcą trumnę, a właściwie replikę (oryginał znajduje się w muzeum). Trumna w świątyniach to niecodzienny widok. Prochy zmarłych zazwyczaj były rozsypywane, a na trumnę było stać tylko bogatych.., a żeby postawić ją w świątyni to już tyko "opcja dla VIPów"...szczęście w nieszczęściu?

------------------
Zwiedzanie kończymy o 16:30. Chwila relaksu w hotelowym basenie i mkniemy w miasto!

Kambodża to raj dla zakupoholików. Trzeba mieć na prawdę sporo energii żeby obejść wszystkie nocne stragany... :)
Po zakupach oczywiście czas na uzupełnienie energii i kolejny posiłek. Jedzenie wybieramy na podstawie obrazków :) Było dobre, ale bardzo długo czekałyśmy na nasze zamówienie...