WROCŁAW…
…w poszukiwaniu pracza! Pracza Odrzańskiego. A historia zaczyna się tak:
Mamy świra na punkcie wrocławskich krasnoludków. Kiedyś pojechałyśmy w środku nocy do Wrocławia w celach poszukiwawczych! Zakupiłyśmy nawet mapę co by żadnego nie pominąć. Ich ilość jest jednak co najmniej imponująca dlatego ograniczamy się do poszukiwania tych w okolicy centrum. Od kilku lat usiłowałam znaleźć Pracza Odrzańskiego. Wydawałoby się, że nic to nic prostszego. W końcu mam już mapę! No cóż… skubany dobrze się maskuje. Pomyślałam nawet, że może ktoś go ukradł? Może się utopił w odrze? Uprał już wszystko i poszedł do domu? Teorii jest dużo, ale zacznijmy od początku…
Dlaczego Wrocław? Wiele razy we Wrocławiu już byłyśmy… Czy to za dnia, wieczorem czy w nocy. Nigdy jednak nie byłyśmy zobaczyć jednego z cenniejszych dzieł dziedzictwa kulturowego naszego kraju jakim jest Panorama Racławicka. Tak się wszyscy „podniecają” kiedy o niej mówią. Pomyślałam – ja też tak chcę :D Korzystając z tego, że w niedzielę byłyśmy w Warszawie, z której wróciłyśmy w poniedziałek na ranem, przedłużyłyśmy sobie weekend aż do wtorku. Szaleństwo! Oczywiście nie bez powodu taki termin. Udało nam się kupić bilety do Wrocławia za całe 6 zł w obie strony za dwie osoby. Ot co! W związku z tym uwielbiamy POLSKIEGO BUSA.
Wyjazd z Katowic o godzinie 8:50. Na miejscu byłyśmy jakoś o 11. Bilety do Panoramy zakupiłyśmy wcześniej przez internet. Godzina wejścia na „seans” - 13:00. Mam więc trochę czasu żeby pokręcić się po centrum. Wyszłyśmy z dworca, którego monstrualny budynek wygląda jak przytargany wprost z Egiptu, a tam co? Pierwszy krasnal siedzący na gigantycznej walizce!