Rozwijane Menu

11 marca 2014

WROCŁAW… …w poszukiwaniu pracza!

WROCŁAW…
…w poszukiwaniu pracza! Pracza Odrzańskiego. A historia zaczyna się tak:
Mamy świra na punkcie wrocławskich krasnoludków. Kiedyś pojechałyśmy w środku nocy do Wrocławia w celach poszukiwawczych! Zakupiłyśmy nawet mapę co by żadnego nie pominąć. Ich ilość jest jednak co najmniej imponująca dlatego ograniczamy się do poszukiwania tych w okolicy centrum. Od kilku lat usiłowałam znaleźć Pracza Odrzańskiego. Wydawałoby się, że nic to nic prostszego. W końcu mam już mapę! No cóż… skubany dobrze się maskuje. Pomyślałam nawet, że może ktoś go ukradł? Może się utopił w odrze? Uprał już wszystko i poszedł do domu? Teorii jest dużo, ale zacznijmy od początku…
Dlaczego Wrocław? Wiele razy we Wrocławiu już byłyśmy… Czy to za dnia, wieczorem czy w nocy. Nigdy jednak nie byłyśmy zobaczyć jednego z cenniejszych dzieł dziedzictwa kulturowego naszego kraju jakim jest Panorama Racławicka. Tak się wszyscy „podniecają” kiedy o niej mówią. Pomyślałam – ja też tak chcę :D Korzystając z tego, że w niedzielę byłyśmy w Warszawie, z której wróciłyśmy w poniedziałek na ranem, przedłużyłyśmy sobie weekend aż do wtorku. Szaleństwo! Oczywiście nie bez powodu taki termin. Udało nam się kupić bilety do Wrocławia za całe 6 zł w obie strony za dwie osoby. Ot co! W związku z tym uwielbiamy POLSKIEGO BUSA.
Wyjazd z Katowic o godzinie 8:50. Na miejscu byłyśmy jakoś o 11. Bilety do Panoramy zakupiłyśmy wcześniej przez internet. Godzina wejścia na „seans” - 13:00. Mam więc trochę czasu żeby pokręcić się po centrum. Wyszłyśmy z dworca, którego monstrualny budynek wygląda jak przytargany wprost z Egiptu, a tam co? Pierwszy krasnal siedzący na gigantycznej walizce! Tym miłym akcentem rozpoczęłyśmy spacer w kierunku centrum. Pogoda zdecydowanie nam dopisała. Spacerkiem doszłyśmy do centrum, a stamtąd zaczęłyśmy dreptać w stronę panoramy, do której miałyśmy ok. 3 km. Po drodze znalazłyśmy dość dziwną budowlę. Jakby opuszczony amfiteatr. Porobiłyśmy zdjęcia bo miejsce faktycznie ładne.
Pokręciłyśmy się trochę po okolicy i poszłyśmy dalej. Delikatnie przyspieszyłyśmy kroku ponieważ godzina „0” wydawała się być coraz bliżej. Summa summarum byłyśmy jakieś 40 min przed czasem. Nie zasmuciłyśmy się jednak zbyt bardzo ponieważ dokładnie naprzeciwko budynku panoramy jest mały punkt widokowy.

Umieszczony na ruinach „fortu ceglanego – Bastionu polski”. Posiedziałyśmy chwilę w słonku i ruszyłyśmy w kierunku Rotundy. Przy drzwiach przywitał nas kolejny krasnal!

Wrażenia z obejrzenia Panoramy Racławickiej: Hmm..robi wrażenie fakt lecz kilka rzeczy mnie rozczarowało, ale o tym później. Skupmy się na pozytywach …tunel prowadzący do Panoramy. Ciekawy pomysł. Ciemny tunel wiodący delikatnie pod górę, w którym należy zachować absolutną ciszę wprowadza dreszczyk emocji, nutę zaciekawienia oraz delikatny zawrót głowy (w końcu to rotunda). Po dotarciu „na górę” przed oczami staje gigantyczna ściana, która jakby nie ma końca. Tzn. obracasz głowę, a tu jeden wielki obraz tworzący jedną wielką całość. Miejsce dla zwiedzających jest oczywiście na środku. Można poruszać się po okręgu w prawą lub lewą stronę. Sama posadzka jest lekko pochyła co wraz z efektami 3D może wprowadzić o zawrót głowy. Absolutną rewelacją są szczegóły wychodzące (bądź wchodzące – zależy jak spojrzeć) z obrazu. Ślady wozów, połamane drzewa bądź leżące naczynia dają złudzenie trój wymiaru co jest absolutnie fantastyczne. I pomyśleć, że osiągnięto taki efekt bez zaawansowanej technologii cyfrowej!

Po krótkim oswojeniu zaczyna do nas gadać maszyna opisując poszczególne części obrazu. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że lektor przeskakuje z prawej na lewą stronę fragmentu i zanim zdołam odnaleźć postać bądź miejsce, które opisuje trzeba przemieścić się dalej. I to jest zdecydowany minus. Powinni pokazywać turystom miejsce, o którym mowa. To oczywiście tylko moje odczucie. Być może tak właśnie jest w przypadku większej grupy. Nas było tam zaledwie 5 osób… Cały seans trwa 30min.

Po zwiedzeniu, a raczej zobaczeniu panoramy zgodnie stwierdziłyśmy, że zdecydowanie przyszedł czas na obiad! Nasze kroki po raz kolejny skierowałyśmy w stronę centrum.

Beata obiecała, że pójdziemy tak żeby znaleźć Pracza Odrzańskiego. Wyobraźcie sobie moje rozczarowanie kiedy to moje guru od mapy stwierdziło, że nie ma.. Ale jak to? Przecież mamy mapę. Wg mapy, gdzie powinien być? No tu… Ale jak to tu? Tu go nie ma! To może faktycznie już go tu nie ma? Obeszłyśmy cały Bulwar Włostowica w jedną i drugą stronę. I jak go nie było tak ni ma… Eh… zrezygnowałyśmy. Na odchodne Beata stwierdziła „zrób zdjęcie mostu”. Myślę sobie – OK. Obracam się. Patrzę w dół rzeki, a tam co? Mała plama przypominająca krasnala piorącego pranie! Jest! Beata! Patrz jest! Tam na dole! Ale jak to… nie można do niego zejść…? Jak mam zrobić mu fajne zdjęcie?? Eh… „głupio tak jakoś”. Co zrobić. W każdym bądź razie znalazłyśmy! Zadowolone możemy w końcu pójść coś zjeść.
Na rynku wstąpiłyśmy to informacji turystycznej… tam zawsze wiedzą gdzie jest dobre jedzenie! Pani poleciła nam dwie knajpki.” Kurna chata” i „Chatka pod jatkami”. Bardziej spodobała nam się nazwa tej pierwszej jednakże coś z naszą mapą było nie tak (?) lub Pani źle nam zaznaczyła punkty, ale znalazłyśmy tą drugą. Ciasno, ale przytulnie! Jedzenie naprawdę dobre. Miejsce godne polecenia.

Po obiedzie odwiedziłyśmy lokalny browar „Spiż”. Spróbowałyśmy dwa rodzaje piwa: jasne i miodowe. Mnie bardziej smakowało miodowe, Beacie jasne, a na wynos kupiłyśmy „marcowe” :D Najlepiej pojechać i samemu ocenić!

Zaczęła się zbliżać godzina odjazdu naszego busa więc rozpoczęłyśmy wędrówkę w stronę dworca. Oczywiście nie zapominając o poszukiwaniach krasnali, które „stały nam na drodze”!

Jednego nie znalazłyśmy ale jak się później okazało usunęli go na czas remontu.
W domu byłyśmy około godziny 18 :)

Bilety:
- Panorama Racławicka 25zł/18zł
http://www.panoramaraclawicka.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz