Rozwijane Menu

13 września 2014

Słowacki Raj

Od bardzo długiego czasu, planowałyśmy wyjazd do słowackiego raju, ale nigdy nie było okazji czyt. brak chętnych i mało czasu. Jako, że droga jest stosunkowo daleka (250 km w jedną stronę) zdecydowanie nie opłaca się jechać na jeden dzień – dwa dni to minimum. Tyle też czasu miałyśmy my. Na wyjazd namówiłyśmy Anię i jej samochód :)

DZIEŃ 1
Wyjechałyśmy w sobotę z samego rana czyli koło godziny 6… (jak na nas to i tak wcześnie!). Na miejsce do Podlesoka dotarłyśmy koło godziny 11:00. Żeby nie płacić jakoś dużo za cały wyjazd postanowiłyśmy spać w namiocie – na polu namiotowym. Tym bardziej, że pogoda była naprawdę przyjemna – zarówno za dnia jak i w nocy :)Zameldowałyśmy się na autocampingu Podlesok, wybrałyśmy miejsce pod namiot i szybko ruszyłyśmy przed siebie!
Tuż przed samym rozpoczęciem wędrówki należy zapłacić za wstęp do parku, który w cenie biletu gwarantuje nam także ubezpieczenie. Jako, że bardzo ładnie uśmiechałyśmy się do pana kasjera zapłaciłyśmy aż 1€ za głowę. Czas wyruszyć Sucha Bela wzywa. Pierwsze wrażenia? MOKRO! Toż to wszędzie pełno wody! :D Cała frajda polega na tym, że większość szlaków prowadzonych jest korytami potoków, strumyków i rzeczek. Wybudowane są kładki i drabinki żeby każdy mógł suchą stopą przejść z miejsca A do B. Trzeba być naprawdę szczęściarzem żebym ani razu nie wpaść do wody…
Ale wracając do początku… Na dzień dobry idziemy dosyć wolno ponieważ szlak, który wybrałyśmy jest jednym z ciekawszych i jak łatwo się domyślić, nawiedza go sporo ludzi. Ponieważ wszystko jest śliskie, a kładki wąskie należy zapomnieć o wymijaniu kogokolwiek. Chyba, że ktoś idzie w kaloszach i jest mu wszystko jedno (ale nie ma to wtedy takiego uroku). Maszerujemy grzecznie przed siebie oczekując mocy atrakcji jakimi są kilkumetrowe drabiny.
W międzyczasie udaje nam się wyprzedzić wycieczkę idącą z przewodnikiem i sądząc po odgłosach jesteśmy coraz bliżej wodospadu. I gdy naszym oczom ukazuje się ON, ten wodospad i TA drabina wszystkim malują się uśmiechy na twarzach.
Chwila konsternacji, kilka zdjęć i już każdy leci przed siebie. Drabina pozornie stabilna okazuje się być zimna, mokra, śliska, krzywa, a na samej górze „ruszająca się” :) Taki dreszczyk emocji i mały skok adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodził. Po pokonaniu pierwszej trudności było tylko lepiej. Wąskie metalowe kładki wiodące pomiędzy skałami, wystające ze ścian stopnie i łańcuchy. Ponadto wszędzie ta krystalicznie czysta woda :)
Po pierwszej drabinie czekaliśmy tylko na więcej. Gdy tylko zbliżaliśmy się do jakiś atrakcji wystarczyło spojrzeć na twarz Beaty żeby domyślić się jaka będzie skala trudności. Im trudniej tym większy banan na jej twarzy :D
Udało nam się w końcu dotrzeć do schroniska, gdzie zatrzymałyśmy się na krótki popas. Schronisko znajduje się w okolicach Kláštoriska - jest to polana z ruinami klasztoru Kartuzów. Posiedziałyśmy, pooglądałyśmy okolicę, która nieco przypominała cmentarz. Były tablice z nazwiskami osób które zginęły w tamtych terenach, dziwne posągi i taka dziwna cisza…
Po zjedzeniu i napojeniu zgodnie zdecydowałyśmy, że wracamy dłuższą trasą przez dolinę Hornadu. Przez przełom doliny Hornadu prowadzi najdłuższy szlak turystyczny (13 km) w Słowackim Raju. My troszkę oszukałyśmy bo wyszłyśmy w jego połowie w okolicach Letanovskiego młynu.
Powrót nie był już tak bardzo zaskakujący – szlak prowadził nas wzdłuż rzeki z prawego na lewy brzeg przez wiszące mosty oraz jak to określiłyśmy, „stępaczki” (oryginalniestúpačiek) czyli stopnie wystające ze skał których było całkiem sporo.
Stopnie były wkute w skałę nad wodą, gdyby nie to, to jedyną możliwością pokonania doliny był by kajak lub w ostrą zimę przejście zamrożonej tafli lodu. W ramach dodatkowych atrakcji udało nam się spotkać słowacką nornicę i dziwnie upasionego ptaszka :)
Po powrocie rozłożyłyśmy namiot i poszłyśmy wykupić ŻETON NA PRYSZNIC. Super sprawa. 1 żeton = 2 min ciepłej wody :) Nie ma kolejek, nie brakuje ciepłej wody i do tego każdy się streszcza, szczególnie kiedy jest zimno :)

DZIEŃ 2
Rano, jak to rano..wstawanie rzadko bywa przyjemne (bynajmniej dla mnie) więc z trudem wystawiam stópki poza śpiwór (w porównaniu do Ani i Beaty, które już siedziały na zewnątrz popijając kawę/herbatę). Śniadanie, pakowanie i w drogę! Szkoda tak pięknego dnia. Drugi dzień wędrówki jest zupełnie inny idziemy do doliny Veľký Sokol. Szlak oczywiście prowadzi korytem strumyka, ale cały obraz przypomina trochę Puszczę Białowieską. Powalone drzewa porośnięte mchem, ogromne kamienie również zarośnięte.
Poza tym kładki i drabinki w trochę gorszym stanie – niektóre połamane inne spróchniałe, ale patrząc na całokształt nie miało to większego znaczenia – wszystko do siebie pasowało:)
Szlak zdecydowanie mniej uczęszczany. Po drodze spotkałyśmy tylko kilku ludzi, jedną imponującą drabinę i kilka fajnych wodospadów.
Ponieważ zaczęło się robić pochmurnie postanowiłyśmy przyspieszyć tempo. Po zejściu na dół zaczęło padać :) Umyłyśmy się w strumyku, zjadłyśmy szarlotkę i ruszyłyśmy w kierunku domu. Po drodze złapała nas mega ulewa. Dobrze, że udało się przed nią uciec :)

Polecamy każdemu wycieczkę do Słowackiego Raju. Bardzo dużo tras o różnym stopniu trudności. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie! :)

Trasy:
Dzień 1: Podlesok – Sucha Bela (szlak zielony 3:10h) – Klastorisko (żółty i czerwony 1:50h) – Letanovski młyn (czerwony 0:50h) – Przełom Hornadu do Podlesoka 4:00h);
Dzień 2: Sokol Parking – Veľký Sokol (szlak żółty 4:00h) – Sokol parking (czerwony 3:55h).

Mapa szlaków: http://slowacja.hej.pl/map_sr_pn.jpg

Ceny:
Autocamping Podlesok: http://www.podlesok.sk/?page_id=6 lubhttp://www.slovenskyraj.sk/atc/ 2,5 euro osoba dorosła, 2,5 euro samochód, 2,5 euro namiot, 0,50 euro opłata klimatyczna.
Bilet wstępu do parku: 1,5 euro za dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz