Zniechęcone kiepskimi prognozami pogody odpuściłyśmy pierwszy planowany wypad na krokusy (który miał się odbyć 19. kwietnia). Jak się okazało była to słuszna decyzja ponieważ tego dnia nad Chochołowską zawisły chmury, a polanę pokryła kolejna warstwa śniegu.
Ostatecznie pojechałyśmy w minioną sobotę. Była to bardzo dobra decyzja! Na polanie byłyśmy jakoś po godzinie 16:00 :D …dlaczego tak się stało? Otóż – w piątek od godziny 22:00 do 6:10 rano siedziałyśmy w kinie na „nocy z Hobbitem”. Niby mogłyśmy jechać od razu po kinie, ale jeszcze trzeba było samochód wymienić na bardziej ekonomiczny i suma summarum podjechałyśmy do domu co by się trochę przespać i zregenerować.
Do Chochołowskiej dojechałyśmy chwilę przed 15:00. Ogarnęłyśmy się, przebrałyśmy buty i ruszyłyśmy. Cóż – w godzinach popołudniowych, jak łatwo się domyślić, wszyscy zmierzali w kierunku przeciwnym niż my.
Uczucie, które mi towarzyszyło można było porównać do zakupów w Ikei, idąc „pod prąd” w trakcie promocji :) Fala ludzi napływała wprost na nas. Trzeba było uważać aby nie zostać stratowanym! Za to polana… no cudnie.
Ludzi już mało, krokusów sporo. Było co fotografować! Posiedziałyśmy chwilę na polanie ciesząc się ostatnimi promieniami słońca.
Po 18:00 zaczęłyśmy kierować się w stronę samochodu. 2 godziny spędzone w Chochołowskiej w zupełności wystarczyły:) Każdemu kto nigdy nie był jeszcze na krokusach już dziś polecamy zaplanowanie wycieczki na przyszły rok. Fioletowa polana naprawdę robi wrażenie (za każdym razem! :)
Dobrze piszesz
OdpowiedzUsuń