Rozwijane Menu

24 lutego 2016

A może szybkie morze?

Wyjazd nad morze miałyśmy zaplanowany od grudnia kiedy to pojawia się bonanza cenowa polskiego busa i udało się nam kupić bilety po 56 zł (Katowice – Gdańsk – Katowice za osobę). Może cena nie jakaś ekstra ale i tak bardzo fajna ☺

Z racji tego, że moje szkolenie znowu trochę namieszało to dziewczyny (Sonia i Monika) jechały z Katowic same i miałyśmy się spotkać na miejscu – w Gdańsku . Na szczęście polski bus oferuje możliwość wejścia na pokład na innym przystanku i w taki sposób zrobiłam dziewczynom niespodziankę dosiadając się w Łodzi do autobusu. Zdziwienie bezcenne ☺. Razem dojechałyśmy do Gdańska o 3:30 (pora przyznacie nieludzka, ale co zrobić).
Poszwędałyśmy się troszkę po dworcu czekając aż otworzą McDonald'a (czyli o 4:30), w którym to miałyśmy możliwość na wolniejszy rozruch - kawa, herbata, kanapka… Ambitny plan na poranek – wschód słońca!
Około 6:30 pojechałyśmy w kierunku plaży na Stogach, która okazała się być dalej niż nam się wydawało. O mały włos nie zdążyłybyśmy na wschód! ;) Słońce powoli budziło się do życia, było zimno, piasek pokrywała delikatna warstwa szronu, a w niektórych miejscach był nawet zmrożony. Niestety dla Moniki będziemy musiały powtórzyć wyjazd ponieważ bardzo chciała zobaczyć morze zimą. Nam już było to dane, ale jak najbardziej z wielką przyjemnością pojedziemy jeszcze raz.
Na plaży spędziłyśmy jakieś 2 godziny, niestety burczenie w brzuchach i mroźny wiatr zapowiedział nasz odwrót do ciepłej kawiarni w centrum Gdańska, gdzie na spokojnie zjadłyśmy śniadanie.

Po zaspokojeniu naszych potrzeb ''grzewczo-jedzeniowych'' ruszyłyśmy w stronę Gdańska – Oliwy (skm 13 zł bilet 24h), by tam pojawić się na pokazie-koncercie ruchomych organ (w tygodniu pokaz jest zawsze o 12:0)0. Niestety ze względu na repertuar wirtuoza – niejakiej Pani Ani, stwierdziłyśmy z Sonią, że koncert świąteczny jest zdecydowanie dużo lepszy. 
Po koncercie chciałyśmy się udać do palmiarni niestety jest ona czynna dopiero od maja. Pochodziłyśmy chwile po parku i pojechałyśmy na centrum zameldować się w hotelu. Hostel Filip położony jest niedaleko centrum i dworca. Parterowy budynek, pokoje z łazienkami, lodówką, czajnikiem i telewizorem. Fajnie i to w cenie 160 zł za 3 osoby. W pokoju miałyśmy chwile rozprężenia ☺

Kierunek Sopot.

Jaki się okazało Monika nigdy nie była w Sopocie dlatego obowiązkowo musiałyśmy jej pokazać Monciak z krzywym domem oraz Sopockie molo ☺ Chciałyśmy jeszcze zobaczyć zachód słońca ale niestety niebo pokryło się chmurami mówiąc „dziś zachodu nie będzie!” Trzeba było w inny sposób spędzić czas nad czym nie musiałyśmy długo myśleć! Nasze nogi skierowały się do dobrze nam znanego Coctail Bar Max gdzie było jak zwykle pysznie! Sami zobaczcie czemu tak lubimy tam chodzić. 
Koło 18:00 ewakuowałyśmy się szukając miejsca gdzie można by było coś zjeść. Z pomocą przyszła nam polecana przez wszystkich znajomych tawerna. Wszystko fajnie jedzenie dobre, ale też i drogie. Wszystko było fajnie aż do momentu kiedy to trzeba było zapłacić :) Można podsumować to tak: szarpnęło po kieszeni, a dupy nie urwało… :) Wszystko zwaliłyśmy na Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka, który to siedział przy stoliku obok i nie mógł się opędzić od gapiów. Z naszej trójki jedynie Monika go zauważyła – ale spoko, przyjęłyśmy to bez emocji :)

Z tawerny kierowałyśmy się w stronę centrum Gdańska by zobaczyć go nocą ☺ Nasze nogi wchodziły nam już do d… ale chęć zobaczenia była silniejsza. 
Przeszłyśmy się głównym deptakiem, zobaczyłyśmy Neptuna, Żurawia, Kś Św. Katarzyny i ruszyłyśmy w stronę hostelu. Nie dziwne że po 16 godzinach na nogach podałyśmy za zmęczenia ☺

W niedzielę po wymeldowaniu się z pokoju poszłyśmy na centrum, zwiedziłyśmy muzeum Żurawia w którym oprócz wnętrza żurawia i tego w jaki sposób był napędzany zobaczyłyśmy także jak wyglądała w dawnych latach żegluga, jak ludzie mieszkali i w jaki sposób robiono liny. Muzeum zdecydowanie należące do tych ''fajnych'' - polecamy. 
Po zwiedzaniu znalazłyśmy nowo otwartą restaurację, gdzie zamówiliśmy sobie obiad. W tym dniu nikt nie narzekał, że porcje są małe ani że drogo. Było super i smacznie. 
Po obiedzie zaczęłyśmy się kierować na dworzec na Polskiego Busa, który odjeżdżał o 14:45. 
W Katowicach byłyśmy o 23:30 wycieczkę uważamy jak najbardziej za udaną.

Koszt:
  • 56 zł polski bus Katowice – Gdańsk – Katowice cena za osobę
  • 160 zł hostel Filip cena za osobę 53,33 zł
  • 6 zł/szt.  bilety tramwajowe .
  • 13 zł Szybka Kolej Miejsca bilet 24h/osoba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz