Rozwijane Menu

13 maja 2016

Vielka Lipna Majówka - Czeska Szwajcaria cz.1

PROLOG


Plany na tegoroczną majówkę były zacne. Wydawałoby się niemal idealne. Wszystko zaplanowane: miejsce, transport, sprzęt, ubezpieczenia, przewodnik... no właściwie wszystko. W całym tym zamieszaniu zapomniałyśmy jednak o jednym... modły o pogodę! Tego nie wzięłyśmy pod uwagę.
Na dwa dni przed planowanym wyjazdem do Włoch zaczęłyśmy się łamać. Szalę goryczy przelał padający w Dolomitach deszcz ze śniegiem i śnieg oraz brak perspektywy na rychłą poprawę... Co tu zrobić? Gdzie pojechać? To może Słowenia! Tak. Tam pojedźmy. Tym razem zaczęłyśmy od sprawdzenia pogody... Okazała się równie kiepska co we Włoszech. Do tego Triglav (najwyższy szczyt Słowenii i Alp Julijskich totalnie zasypany śniegiem)... Szukajmy więc dalej! To może Chorwacja? Mekka polskich wczasowiczów. Jeziora Pitwickie, piękne wschody i zachody słońca! Jedźmy! Ale chwila - pogoda! ...morale już nam opadły. Totalnie. Im bardziej starałyśmy się znaleźć ciekawe zagraniczne miejsce tym bardziej pogoda była temu przeciwna. Zbliżał się czwartek. Została doba do planowanego wyjazdy, a plany... no właściwie brak planów. Łudząco jeszcze sprawdzałam pogodę we włoskich dolomitach, ale bezskutecznie. Wciąż sypie... Pojedźmy gdzieś bliżej... tak Beata wpadła na pewien pomysł. Miejsce znalazła znacznie wcześniej... I tak rozpoczęła się nasza "lipna majówka".

DZIEŃ 1

Kierunek: CZECHY! Jedziemy do miejsca, dziwnie i zaskakująco nazwanego "Czeską Szwajcarią" - ba! Park Narodowy Czeska Szwajcaria założony w 2000 roku. Po kilku godzinach docieramy na pole namiotowe o uroczej nazwie CAMP MOSQUITO. Nie zastanawiając się długo wyciągnęłyśmy plecaki z bagażnika, zmieniłyśmy buty i ruszyłyśmy na szlak. Już po pierwszych przemierzonych kilometrach (notabene drogą mocno w dół) zorientowałyśmy, że nasza mapa to się hm..nie zorientowała i poszłyśmy w kierunku przeciwnym do zamierzonego. Ale uwaga. Jak się okazało ostatniego dnia, tak miało być. "Zwiedziłyśmy" pozostałości starego młyna i wróciłyśmy do góry by dalej iść już właściwą trasą. 
Zaczęło się dość niepozornie... Trasa wiodąca przez okoliczną wioskę, następnie obok starego hotelu o nazwie zameczek...
W końcu doszłyśmy do miejsca/rozwidlenia szlaków, którego "wyczekiwałyśmy". Mianowicie miejsce rozpoczęcia szlaku, który wiedzie wprost do zasłużonej nagrody: spływu łódkami! Byłoby zbyt pięknie gdyby wszystko było tak proste. Ów szlak był zamknięty do 15 maja. Oczywiście, poszłyśmy sprawdzić czy informacje o zamknięciu szlaku nie są aby zakłamane. Podążyłyśmy więc kładkami wiszącymi na rzeką. Trzeba przyznać, że miejscami robiło się dosyć ciepło - metalowe platformy były przeżarte od rdzy. Po przejściu ok. kilometra, zwróciłyśmy. Szybki rzut oka na mapę i już podążałyśmy dalej.
Wdrapywanie się na punkty widokowe to jedna z największych atrakcji. Ku naszemu zdziwieniu, pomimo trwającej już majówki, szlaki były puste. W ciągu całe dnia, można policzyć na palcach jednej ręki ilość napotkanych na szlaku osób. 
Niby wycieczka krótka, a jednak moje nogi poczuły skąd wychodzą (a może odwrotnie?). W każdym bądź razie. Rozłożyłyśmy namiot, zasiadłyśmy na matach i obserwowałyśmy jak bawi się polska brać podczas czeskiej majówki. Taaa.... wokół sami Polacy, których zachowanie przemilczę... 

Mapa w dużej rozdzielczości

 DZIEŃ 2

Nie ma to jak poranek rozpoczęty delektowaniem się kawą z ekspresu z pianką na 2 palce, wypitą przed namiotem. No nie ma lepszych poranków! Śpiewające ptaki i zapach świeżo zaparzonej kawy... to lubię najbardziej!
Dzień spod znaku literki A - A jak ATRAKCJA. Przed nami same atrakcje. Najbardziej oblegane przez turystów i zarazem najciekawsze miejsce Czeskiej Szwajcarii czyli największy, naturalny most skalny w Europie i w końcu spływ łódką! :) 
Ludzi na szlaku zdecydowanie więcej. Oczywiście sami Polacy. Muszę przyznać, że zważywszy na ilość polskich turystów, przykre było to iż wszystkie tablice informacyjne dotyczące historii tego skalnego miasta napisane były jedynie po czesku i niemiecku. No nie powiem... niewiele się dowiedziałyśmy. Pozostało nam zasięgnięcie informacji po przyjeździe... 
Co prawda dzień już nie był tak bardzo słoneczny jak poprzedni, ale mając na uwadze to, że wszędzie wokół miało lać to trzeba przyznać, że pogodę miałyśmy "cud, miód i orzeszki".

Widoki przepiękne, a platformy widokowe jeszcze lepsze. Jeśli jesteście ciekawi tego miejsca to koniecznie musicie tam pojechać! 
My tymczasem ruszyłyśmy dalej w kierunku upragnionego spływu łódką. Zdecydowanie brakowało mi kajaków podczas tej majówki! :) I tak szłyśmy i szłyśmy...i ciągle szłyśmy, a łódek jak nie było tak nie było. Coraz bardziej niepokojący był fakt iż falami w przeciwną stronę mijałyśmy turystów. Czyżby łódki pływały tylko w jedną stronę? Całe szczęście nie! Im bliżej "przystani" byłyśmy tym piękniej było! 

"Podróż" umilał nam Pan przewodnik, który mówił po czesku i po niemiecku. Nie wszystko udało nam się zrozumieć, ale rymowało się zabawnie. Największą atrakcją ów spływu był "wodospad" - Czeska Niagara ...- no, robi wrażenie! :D Dla uściślenia powiem iż Niagara działa jedynie dzięki tajemniczej konstrukcji. Przewodnik pociąga za napiętą linę, u góry słychać rumor jakby przemieszczającego się po wybojach koszyka z zakupami prosto z biedronki i nagle buch...wylewa się określona ilość wody po czym nastaje cisza :)

Dzień spod znaku A dobiegł końca. Jak to w majówkę przystało. Udało nam się rozpalić ognisko i zjeść pierwsze w tym roku kiełbaski! :)

Mapa w dużej rozdzielczości