Rozwijane Menu

04 lipca 2018

Szybki wypad na zachód! (zamki Hohenschwangau i Neuschwanstein, wyspa Mainau, koncert)

Podróżowanie chyba mamy we krwi! Po powrocie z Islandii mały oddech i w niedzielę śmigamy do Niemiec. Plan jest prosty: połączenie pracy z pożytecznym czyli ze zwiedzaniem i koncertem. W niedzielę dojeżdżamy do miasteczka Pförring, które akurat miało obchody 700 lecia powstania/założenia. Załapałyśmy się na paradę i trzeba przyznać, że mieszkańcy tego małego miasteczka potrafią się bawić! Praktycznie wszyscy wczuli się w klimat i poprzebierali się w stroje z różnych epok! Zobaczcie sami na zdjęcia:
Kolejnego dnia przemieszczamy się w rejon Allgäu by zobaczyć dwa zamki: Hohenschwangau i Neuschwanstein.

 
Jeden, w którym wychowywał się Ludwik II, a drugi to zamek, który sam wybudował. Zamki można zwiedzać w dwojaki sposób:
1. Bezpłatnie, wchodząc tylko na gościńce;
2. Odpłatnie, koszt 25 euro za osobę za 2 zamki, wchodząc do środka zamku z przewodnikiem. Czas oprowadzania po każdym zamku wynosi ok. 35 minut. Jest kilka opcji językowych w tym polski (z uwagi na brak czasy, my wybrałyśmy zwiedzanie w języku angielskim). Bilet można zarezerwować (trzeba go jednak odebrać 1,5h wcześniej) lub odstać swoje i kupić.
Zwiedzanie zaczynamy od zamku Hohenschwangau, letniej rezydencji króla Maksymiliana II. Właśnie tam wychowywał się Ludwik II znany jako "szalony król" lub "król bajkowy". W obu zamkach nie można fotografować wnętrz - niestety! Możemy jednak zdradzić, że w zamku Hohenschwangau oprócz bogatego wystroju, można podziwiać także m.in. prezenty urodzinowe króla Ludwika II. 35 min zwiedzania, mija błyskawicznie!
Po opuszczeniu zamku idziemy posiedzieć chwilę nad jeziorem, które wabi lazurowym kolorem wody.
Później śmigamy w stronę głównej atrakcji czyli do zamku Neuschwanstein.
Zamek najczęściej można spotkać jako motyw puzzli, a ciekawostką jest iż właśnie na nim wzorowany jest zamek z czołówki bajek Disney'a.
 
Z zewnątrz zamek rzeczywiście robi ogromne wrażenie (mimo postawionych rusztowań i remontu elewacji). 
Kilka słów o samym zamku... Jest to jeden z 3 zamków wybudowanych przez niegospodarnego króla Ludwika II. Budowa zamku pochłonęła ponad dwa razy większe koszta niż zakładał to pierwotny plan, dlatego król zdołał wykończyć zaledwie jedno piętro. Udało się wyposażyć jedynie 15 pomieszczeń i komnat z ok. 200 znajdujących się w zamku.
Ciekawostką wartą podkreślenia jest system grzewczy wykorzystywany na zamku (na samym dole, można by rzec w "podpiwniczeniu" znajdowała się a'la kotłownia, która ogrzewała cały zamek - powietrze z pieców wdmuchiwane było w kanały powietrzne znajdujące się w ścianach. Podobny patent był wykorzystany w naszym Polskim zamku Krzyżtopór. Absolutnym hitem i "posunięciem" techniki było zainstalowanie dzwonków/telefonów, którymi król przywoływał służbę. Warto wspomnieć także o ruchomym rożnie, które również, jak na tamte czasy było czymś "wow".
Na samym końcu, po opuszczeniu zamku udałyśmy się na most, który można zobaczyć z okien zamku. Ponieważ Ludwik II był wielbicielem widoków i przestrzeni, most został powieszony 984 m nad rzeką Pöllat. Widok z mostu jest nieprawdopodobny. Rozciągająca się panorama z zamkiem na pierwszym planie zapiera dech.
Spacerem wracamy w dół i jedziemy dalej. Przed nami OBERJOCH.

OBERJOCH to niegdyś niewielka miejscowość położona na wysokości 1139 m n.p.m., która stała się metropolią narciarką - wyciągi i hotel, popychany hotelem.
Dlaczego tam pojechałyśmy? Ponieważ właśnie tam, Beata spędziła 3 miesiące na praktykach zorganizowanych przez uczelnię WSTiE w Suchej Beskidzkiej. Sentyment, wspomnienia i ot, zwykła chęć powrotu.
Zderzenie z rzeczywistością trochę smutne ponieważ niewiele zostało z tego co w pamięci. Hotel, w którym pracowała Beata - zamknięty, lodziarnia - zamknięta, pizzeria - zamknięta. Nawet straż pożarna przeniesiona w inne miejsce! Jak to Beata skwitowała - jedno co się nie zmieniło to GÓRY. Były i wciąż są majestatyczno piękne :)
Po krótkiej wizycie w Oberjochu, ruszamy dalej - na wyspę kwiatową MAINAU, która położona jest na jeziorze Bodeńskim. Noc spędzamy na polu namiotowym niecały kilometr od samej wyspy.
 
Dzięki specyficznemu mikroklmatowi na Mainau uprawiane są egzotyczne rośliny. M.in. można znaleźć tam imponujących wielkości Sekwoje olbrzymie zwane Mamutowcami olbrzymimi.
Na nas wrażenie zrobił pawilon z motylami - Motylarnia. Istny klimat tropikalny. Poczułyśmy się jak w Tajlandii. Nad nami latało bardzo dużo motyli (ogólnie mają tam ok 120 gatunków).
 

 

 

 
 
Oprócz motylarnii, zobaczyliśmy również okolice Pałacu, barokowy Kościół Św. Marii znajdujący s
się koło pałacu, którego niestety nie można zwiedzić.

Obok pałacu znajduje się również palmiarnia, która w środku mieści restaurację. Niestety nie zrobiła na nas wrażenia. Wychodząc trafiamy do ogrodu różanego, a idąc w stronę portu znalazłyśmy miejsce z wielo-kolorowymi hortensjami.
 
 Kierując się w stronę wyjścia po drodze oglądamy włoską kaskadę wodno-kwiatową.
 
Bilet wstępu dla osoby dorosłej to koszt 21 euro. Na miejscu jest też parking - 5 euro/dzień.
Więc na temat samej wyspy możecie znaleźć tutaj: wyspa MAINAU.
 

Opuszczamy Mainau i jedziemy do Karlsruhe, na koncert zespołu In This Moment...
http://www.inthismomentofficial.com/

Trzeba przyznać, że amerykańska kapela dała CZADU!!!
Po koncercie i noclegu na okolicznym polu namiotowym, wracamy do Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz