Gdyby jakiś czas temu, ktoś zapytał mnie, jakiej "dziedziny" sportu się nie chwycę to stanowczo i zdecydowanie odpowiedziałabym MORSOWANIA. Jestem ciepłolubna. Uwielbiam saunę, gorącą wodę, wolę się spocić niż zmarznąć...
Jak to się stało, że znalazłyśmy się na Międzynarodowym Zlocie Morsów w Mielnie? Hm... właściwie to nie wiem. Chyba wciąż jestem oszołomiona... W środę miałam jedynie biernie patrzeć jak Beata ze znajomymi wchodzi do zimnej wody na tzw. Stawikach. Ku zdziwieniu (nie tylko mojemu...) okazało się, że sama zdecydowałam się na taki krok... I wiecie co? To wcale nie boli :)