Rozwijane Menu

16 października 2017

Wieczorny wylot nietoperzy

W końcu nadchodzi dzień, w którym możemy się wyspać. Wszystkie budziki zostały wyłączone dzięki czemu leniwie wstajemy po godzinie 9-tej.

Jako, że śniadanie mamy w cenie to niczym się nie przejmujemy (zastanawianie się gdzie i co będziemy jeść potrafi przysporzyć dodatkowych kropel potu na czole...). Świeże owoce i tost z dżemem to całkiem niezła dawka energii. W tym miejscu warto nadmienić iż należy przyglądnąć się swojemu jedzeniu gdyż mrówki faraonki potrafią wleźć dosłownie wszędzie :)

Czas popołudniowy spędzamy na niewielkich zakupach i szybkiej przekąsce. W napięciu oczekujemy nadejścia godziny 15.
Dziś wycieczka popołudniowo-wieczorna. W planach kąpiel w lokalnym źródełku, później wizyta w jaskini nietoperzy (będąca także świątynią), a na koniec oglądanie wylotu nietoperzy z jaskini.

Źródełko duże, woda okazuje się nie być taka zimna. Rozbieramy się choć mamy pewne opory widząc tutejszych ludzi pływających w spodenkach i bluzkach. 
Pytam się naszej przewodniczki (tym razem jest nią młoda dziewczyna o imieniu Mo) o to czy wypada byśmy się rozebrały skoro wszyscy są jacyś tacy ubrani...?

Okazuje się że nie ma problemu. Lokalesi ponoć są do tego przyzwyczajeni... Nie czekając ani chwili wyskakujemy z ciuchów i gnamy do wody. Cóż - dla jednych określenie "woda nie taka zimna" ma zupełnie skrajne znaczenie dla innych. Połowa z nas rozkoszowała się rześką wodą, druga połowa odliczała czas do końca tej pozornej przyjemności :) W końcu Mo, sygnalizuje, że trzeba wychodzić.
Ubieramy się i jedziemy do następnego punktu - jaskini nietoperzy.
Na wstępie każdy dostaje latarkę i idziemy zwiedzać.
Po przejściu bramy, uderza nas dziwny zapach i  jeszcze dziwniejsza miękka podłoga. Szybko okazuje się, że stąpiemy po nietoperzym guanie. Uczucie porównywalne do chodzenia po grubej piance. Wejście do jaskini jest zamykane i pilnie strzeżone ponieważ po każdej wizycie turystów ubywa "nietoperzej kupy", która w niektórych kulturach jest bardzo cenna :)
Na suficie wiszą ogromne ilości nietoperzy. Idąc głębiej widzimy biegające po ziemi karaluchy. Nietoperze powoli budzą się do życia. Za chwilę będą leciały do dżungli "na kolację".
Dowiadujemy się, że w jaskini żyją dwa gatunki nietoperzy. Niestety ich nazwy gdzieś nam umknęły. Wiem, że jeden jest mały i żyje w szczelinach, a drugi jest znacznie większy.
Wychodząc z jaskini Mo pokazuje nam tarantulę, która mieszka w skalnej dziurze tuż przy wejściu/wyjściu.
Po wyjściu, podjeżdżamy do miejsca skąd będziemy oglądać wylot nietoperzy. Za chwilę pojawiają się busy pełne turystów.  Robi się ciasno...
Czekając na wylot nietoperzy jemy owoce i przyglądamy się jak rośnie ananas w naturze.
Zaczyna się. Niebo pokryła ciemna smuga przypominająca coś na kształt dymu z komina. Do tego świadczący dźwięk. Smuga ciągle się powiększa, a dźwięk nasila. Trzeba przyznać, że robi to piorunujące wrażenie. Coś niesamowitego. Nasza obserwacja trwa prawie godzinę. Na niebie wyraźnie widać autostradę do dżungli :)

Oczywiście znajduje się kilka osobników, którym nie chce się daleko latać i latają między nami.
Robi się ciemno,  a my postanawiamy wracać do hostelu gdzie rozliczamy się za wycieczkę (600 thb/osoba).
Wieczorem testujemy zakupione wcześniej lokalne trunki i bookujemy sobie nocleg w Bangkoku, do której nazajutrz wracamy.