Rozwijane Menu

12 stycznia 2014

Krótka wizyta w Bielsku-Białej.

W dniu wczorajszym jak zwykle w naszych głowach zaczaił się szalony i spontaniczny pomysł (w sumie to przyczyniła się do tego „Ruda z Bielska” stwierdzając, że ma weekend wolny od pracy i jak chcemy to możemy wpadać!). Ogólny plan był taki: jedziemy do Bielska porobić kilka zdjęć. Bo tam taaaaaaaaka duża i ładna choinka jest. Z Siemianowic wyjechałyśmy koło 18. Trasa zajęła nam jakąś godzinkę. Umówiłyśmy się z dziewczynami na starym rynku w klubie muzycznym OPIUM. No OK. Znalezienie wolnego miejsca (wieczorem) do zaparkowania jest niczym walka o 8:00 rano pod TUTTU (o kawałek bezpłatnego chodnika)! Po trzech kółkach w końcu się udało. Pozostało tylko znaleźć tajemnicze OPIUM. Wskazówki: po schodach w dół!
Knajpkę znalazłyśmy szybciej niż by się wydawało, a w niej… dużo korytarzy i schodów. Znalezienie dziewczyn to nie lada wyzwanie, ale dałyśmy rade. Agnieszka i Aneta odnalezione!

06 stycznia 2014

No to gdzie idziemy? Trzy kopce, trójna, a Potrójna!

Wyjazd na POTRÓJNĄ, choć wg Hani na Trzy Kopce (wbrew pozorom Potrójna, a Trzy Kopce to dwa różne miejsca - oba w Beskidach!).
Startujemy z Sosnowca po godzinie 20:00.
Tradycyjnie już nie obyło się bez przygód. Na wstępie okazało się, że rura wydechowa Leszka (od dłuższego czasu wiemy, że musimy wymienić) jest w gorszym stanie niż myślałyśmy! Kawałek rep-sznurka okazał się być niezbędny! Szybkie podwiązanie i jeździmy tak do dziś.
Do Przełęczy Kocierskiej (skąd zaczynał się nasz czerwony szlak) dojechałyśmy o po godzinie 22:30. Szybkie przepakowanie i już stoimy na rozwidleniu szlaków. Nadzień dobry przywitał nas deszcz. Całe szczęście tylko chwilowy. Ku naszemu zdziwieni do bacówki (w której czekała reszta ekipy) wg oznaczeń szlakowych jest 1h25’. Pomimo ogromnej mgły na górze udaje nam się dotrzeć do celu w 50 min. Dobrze, że czekał na nas Bartek z Biszkoptem (labradorem) bo pewnie nie byłoby tak łatwo trafić do chatki.
Zostałyśmy gorąco powitane przez dobrze nam znanych ludzi swoich (w postaci Doroty, Edyty,Arka, Tureckiego i Bartka. Później dołączył jeszcze Adam) i obcych. Reszta ekipy kimała już na dobre. Posiedzieliśmy, pośpiewaliśmy i poszłyśmy szukać wolnego kawałka podłogi. Hania miała zarezerwowane miejsce przez Edytę, a nam udało nam się znaleźć „prywatny apartament na poddaszu” jak to Beata określiła taki “kurnik” w kształcie trójkąta prostokątnego o szerokość 1,5 m wysokość 60 cm, ja spałam przy kącie prostym, a Beata przy ramieniu więc nie miała za wiele miejsca.

03 stycznia 2014

Podsumowanie roku 2013

Przyszedł czas na podsumowanie roku, który minął strasznie szybko, a w którym dużo się działo.
Krótka statystyka:
W minionym czasie wyjeżdżałyśmy około 33 razy w różne części Polski od morza aż po góry poprzez niziny. Wyjazdy te były jedno, a nawet kilkunasto dniowe. Miałyśmy wakacje w Górach Stołowych, gdzie praktycznie codziennie chodziłyśmy oraz dwu- tygodniową wyprawę Lanosem przez Polskę aby poznać nieznane nam zakątki.

01 stycznia 2014

W sylwestrową noc...

SYLWESTER…
…to chyba jedyna taka noc kiedy tak wielu ludzi %%% idzie w góry.
Odwieczny coroczny problem z serii „co robimy w sylwestra” rozwiązałyśmy dość szybko. Oczywiście jedziemy w góry! Prognozy pogodowe jednak nie zbyt zachęcały. Coś tam miało popadać, miała być mgła…no ale co tak będziemy się kisić w mieszkaniu gdzie pomimo 7 piętra i szalenie dużego balkonu (1m x 1m) widok jest zdecydowanie kiepski… Jedźmy na Szyndzielnię! Jest blisko, a jednocześnie widać całe Bielsko. Przed samym wyjazdem dopadły nas „wahania” typu „jechać – nie jechać…?”. Co zrobimy jeśli faktycznie będzie lało? Nie będzie nic widać? Będziemy tylko marudzić. Może posiedzimy w domu? Tu przynajmniej jest ciepło i nie kapie na głowę…Eh. Nie no, jedźmy! Po kilku telefonach do Hani i Edyty (która dzwoniła do schroniska na Szyndzielni zapytać o pogodę) wpakowałyśmy się do samochodu i wyruszyłyśmy.
Pierwotna trasa miała mieć coś 3 godziny lecz przez nasze nazwijmy to rozterki miałyśmy godzinny poślizg więc lecimy najkrótszym szlakiem. W drodze do Bielska - Białej była mgła, padało, ale nikt nie marudził. Hanka tak wszystkich zagadała, że nawet nikt nie zauważył niesprzyjających warunków atmosferycznych. Dosyć pisania o trasie….bo gdzie tam północ! Po dotarciu na miejsce ilość samochodów stojących na parkingu przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Sam szlak wyglądał jak autostrada do nieba.