Rozwijane Menu

18 czerwca 2018

Islandia dzień 12 - HITY wyspy i czas powrotów

 
Ostatni dzień zapowiadał napięty plan. Wstaliśmy nadzwyczaj wcześnie bo już o 7:30. Niestety od samego rana niebo opłakiwało nasz wyjazd... Złożyliśmy namioty w deszczu, częściowo spakowaliśmy nasze samolotowe wory i już o 10:00 ruszyliśmy w drogę :)


Przedostatnia atrakcja wyjazdu to GEYSIR - najsłynniejszy islandzki gejzer!. Dlaczego najsłynniejszy? Od jego nazwy wszystkie źródła geotermalne wyrzucające wodę nazywają się GEJZERAMI.
Obecnie "dziadek" Geysir strzela na wysokość kilku metrów co (mniej więcej) 48h.

Prawdziwym hitem jest gejzer STROKKUR. Zdecydowanie czynny.


Wybucha co 5-10 min. na wysokość 30-40 m. Trzeba przyznać, że robi to wrażenie. Zobaczcie sami:

 

Czas nieubłaganie gnał przed siebie, a my razem z nim dlatego nie zwlekając, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy dalej.

Kolejną, ostatnią atrakcją był wodospad, a właściwie wodospady GULLFOSS tzw. złote wodospady. Dwie ogromne kaskady, przez które przepływa ok. 400 m3 wody na sekundę.

Podobno najlepsze ujęcia wodospadu można złapać w słońcu wówczas pojawia się tęcza, która podkreśla piękny charakter tego miejsca.
Tęczy nie widzieliśmy, ale pogoda też była łaskawa ponieważ na czas zwiedzania (zarówno gejzerów jak i wodospadów) przestało padać ;)
Po zaliczeniu ostatnich dwóch atrakcji ruszyliśmy w stronę REYKJAVIKU celem zobaczenia miasta, zjedzenia pylsura (słynne ichniejsze hot-dogi) i wieloryba.
Pylsury (w wolnym tłumaczeniu "kiełbaski") zjedliśmy z budki, z której jadł sam Bill Clinton. Twierdzi się, że Pylsury są najlepszymi hot-dogami na świecie. Czy faktycznie tak jest? Chyba musicie ocenić sami...;)
 Idziemy się przejść uliczkami Reykjaviku zobaczyć kościół - Hallgrímskirkja, rzeźbę Solfar Sun Voyager (wymarzona łódź) i port.
Pozostało już tylko namierzyć knajpkę serwującą islandzkie specjały takie jak stek z wieloryba. Tu, ku zdziwieniu z pomocą przyszedł Robert Makłowicz. Nie osobiście. Nasi towarzysze podróży, przed wyjazdem oglądali islandzkie filmy. W przerwie reklamowej jednego z filmów, Makłowicz prowadził program z Islandii i polecił jedną z tamtejszych knajpek.
Faktycznie był to strzał w 10-tkę. Zjedliśmy zupę "lobstersoup" (teoretycznie z homara, choć w naszym odczuciu z langustynek), do tego "próbkę" steku z wieloryba i zębacza (mulista ryba głębinowa). Jedzenie fantastyczne!

Zadowoleni i najedzenie pojechaliśmy zwrócić samochód. Z tego miejsca, dziękujemy chłopakom z wypożyczalni ICE POL, którą gorąco polecamy.

Cali i zdrowi wróciliśmy do kraju... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz